Urodziła się 7 stycznia 1805 roku w Berlinie, a zmarł 21 października 1869 r. w Łodzi. Pochodził z niemieckiej rodziny o saksońskich korzeniach. Jego ojciec Adam był właścicielem manufaktury bawełnianej w Neugersdorf w Saksonii. To on zapewnił synowi staranne wykształcenie techniczne dzięki nauce w Akademii Berlińskiej. Wiedzę praktyczną z kolei, jak możemy wnioskować, Ludwik zdobył w zakładzie firmie ojca.
W 1826 roku Ludwik Geyer przybył pierwszy raz do Królestwa Polskiego, a po zwiedzeniu kilku nowopowstających osad fabrycznych zdecydował się na stałe osiąść w Łodzi. 9 sierpnia tegoż samego roku zawarł w Warszawie kontrakt osiedleńczy z Komisją Województwa Mazowieckiego, gdzie też zobowiązał się do prowadzenia przez co przynajmniej 10 lat tkalni wyrobów bawełnianych wyposażonej w od 20 do 100 krosien, oraz wybudowania w ciągu roku domu mieszkalnego.
Dzięki kontraktowi on otrzymał z kolei licencję na import przędzy bawełnianej oraz 25 cetnarów (ok. 1600 kg) tkanin bawełnianych ze zmniejszonym cłem. Osiedlając się otrzymał także, na prawach wieczystej dzierżawy, plac położony w osadzie rękodzielniczej „Łódka” przy ul. Piotrkowskiej 284-286, o powierzchni ok. 7,9 ha.
Na przestrzeni następnych lat przejął bądź zakupił leżące po obu stronach ul. Piotrkowskiej grunty, o łącznej powierzchni ok. 47,8 ha.
Swoją działalność jako przemysłowiec rozpoczął od produkcji tkanin bawełnianych w systemie nakładczym, zatrudniając tkaczy chałupników, którym zapewniał zapas przędzy.
Część swojego nowo-wybudowanego domu przeznaczył na ręczną farbiarnię i drukarnię perkali, w której zatrudnił sprowadzonych z zagranicy kolorystów i drukarzy. Z racji niskiej ceny jego wyroby cieszyły się powodzeniem w okolicznych targach. Dalszy rozwój zakładu przyspieszyła ułatwiona bariera celna wprowadzona w 1831 r., sprzyjająca zbytowi produkcji bawełnianej w kraju, oraz tania siła robocza.
W 1833 roku Geyer sprowadził z Wiednia pierwszą w Królestwie poruszaną kieratem maszynę walcową do wielobarwnego drukowania perkali.
Widząc powodzenie swoich działań, nie zaprzestał dalszych wydatków i postanowił założyć mechaniczną przędzalnię i tkalnię. Na przestrzeni lat 1835-1838 wzniósł 3-piętrowy gmach fabryczny na placu przy ul. Piotrkowskiej 282. Wyposażenie fabryki składało się wówczas z 44 przędzarek, 180 krosien mechanicznych i koniecznych maszyn pomocniczych, a także pierwszej w Łodzi maszyny parowej o mocy 60 KM, zamówioną w zakładach braci Cockerill w Seraing w Belgii.
Inwestycje Geyera przekraczały jego możliwości finansowe, przez co zmuszony on był zaciągnąć pożyczki w Banku Polskim, oraz z funduszy rządowych i miejskich, na łączną sumę 800 tys. złotych polskich, zabezpieczonych na hipotece zakładów. Przez trudności techniczne uruchomienie fabryki zostało opóźnione i nie przyniosło oczekiwanych zysków.
Cały majątek Geyera został przejęty w zastaw przez Bank Polski, acz odroczono mu terminy spłat. Pozwoliło to na przestrzeni lat 1848-1849 dalej rozbudowywać fabrykę. Uzupełnił wówczas wyposażenie przędzalni o 20 nowoczesnych selfaktorów, oraz dwie dodatkowe maszyny parowe.
Na lata 1848-1853 przypada okres największego rozkwitu firmy. Fabryka stała się wówczas jedyną w Łodzi w pełni zmechanizowanym przedsiębiorstwem włókienniczym o pełnym cyklu produkcyjnym, wyposażonym w 3 maszyny parowe o łącznej mocy 120 KM i napędzające przędzalnię o 20.384 wrzecionach, oraz 168 mechanicznych warsztatów tkackich. W rozbudowanej drukarni było 5 maszyn z 132 walcami oraz dodatkowo 18 stołów do druku ręcznego.
Geyer chciał eksportować swoje towary na rynek rosyjski, w związku z czym założył własne składy tkanin w Petersburgu, Berdyczowie, Kijowie, Charkowie, Wilnie i Rydze. Jego wyroby często były prezentowane na wystawach przemysłowych, na których trzykrotnie nagrodzono go medalami: w 1838 r. w Warszawie, w 1839 w Petersburgu i ponownie w Warszawie w 1845. A za pokazane w 1843 r. w Moskwie perkale i przędzę otrzymał prawo używania herbu Cesarstwa Rosyjskiego na szyldach i wyrobach firmy.
Włókiennictwo nie było jedyną dziedziną, w którą Ludwik Geyer ochoczo inwestował. W roku 1851, w dobrach Rudy Pabianickiej uruchomił bowiem zbudowaną przez siebie nowoczesną cukrownię. Założył tam również tartak, cegielnię, kopalnię torfu, mechaniczną olejarnię i gorzelnię, a także staw rybny oraz uprawiał buraki cukrowe. Przez pewien czas nawet w Łodzi prowadził szynk z bilardem, a na terenie fabryki bawełnianej urządził młyn parowy i skład mąki. Część posiadanych gruntów przeznaczył na sianie zboża, prócz tego prowadził ogród warzywny i duży sad.
Z racji nieudanej inwestycji w cukrownię, pożaru tkalni i drukarni w 1853 roku, nadmiernego zadłużenia i utraty kredytu, kryzysów ekonomicznych lat 50. XIX w., oraz konkurencji nowych fabryk – szczególnie nowoczesnej przędzalni Karola Scheiblera – od 1854 roku się rozpoczął się gwałtownie postępujący upadek zakładów. Ostatecznie fabryka wstrzymała się od produkcji w styczniu 1862 r., na skutek zupełnego braku kapitału obrotowego oraz tzw. „głodu bawełnianego”, powstałego z wyniku przerwania dostaw tegoż surowca z ogarniętych wojną secesyjną Stanów Zjednoczonych. Wstrzymanie działań fabryki z racji przyczyn zewnętrznych trwało aż pięć lat. W tym ciężkim dla Geyera okresie, aby radzić sobie z zadłużeniem, przemysłowiec został zmuszony, aby sprzedać dobra Rudy Pabianickiej. Na skutek nadużyć w gorzelni nałożono na niego także grzywnę w wysokości 28 tys. rubli, a ponieważ kara nie została uregulowana w terminie, w styczniu 1866 roku został czasowo aresztowany i osadzony w więzieniu.
W 1867 roku berliński bankier Bernard Ginsberg wydzierżawił wpierw przędzalnię, a później pozostałą część fabryki. Dopiero on dostarczył niezbędny kapitał obrotowy i zajął się zbytem wyprodukowanych tkanin. Ludwik Geyer wówczas, za 42% udziału w zyskach, objął zarząd i nadzór techniczny, dzięki czemu od połowy 1868 r. fabryka wznowiła produkcję.
Przez pogarszający się stan zdrowia, w sierpniu 1869 roku Geyer przekazał zarząd zakładów swojemu synowi Gustawowi.
Ponadto Ludwik Geyer przez wiele lat uznawany był za jednego z kluczowych obywateli Łodzi, a przez swoją renomę zapraszano go do pracy w różnych komitetach społecznych. Pełnił funkcję opiekuna prezydującego Rady Szczegółowej Opiekuńczej zajmującej się budową szpitala św. Aleksandra w Łodzi, za co też odznaczono go brązowym medalem. Był prezesem Komitetu Budowy Szkoły Powiatowej, wchodził w skład Komitetu Antycholerycznego oraz Komitetu Opieki i Wsparcia Ubogich. Mógł poszczyć się również godnością członka rzeczywistego Towarzystwa Wyścigów Konnych i Wystawy Zwierząt Gospodarskich.
W 1841 r. powołano go na radnego honorowego miasta Łodzi. Następnego roku, za wybitne zasługi dla rozwoju przemysłu, został odznaczony orderem św. Stanisława III klasy. Był także wielkim społecznikiem. Jako pierwszy w Łodzi założył w 1851 r. wieczorową szkołę elementarną dla dzieci pracujących w jego fabryce, a w 1857 rodzaj kasy chorych współfinansowanej przez robotników i fabrykantów, która utrzymywała lekarza i wypłacała zapomogi w razie choroby.
Można go skwitować także jako animatora, wówczas skromnego, życia kulturalnego miasta. W tzw. „domu zabaw” przy fabryce urządzał zabawy taneczne, amatorskie przedstawienia teatralne. Usiłował także założyć Łódzkie Męskie Towarzystwo Śpiewacze. Sam Ludwik Geyer grał ponoć na skrzypcach. W domu posiadał również fortepian i kilka obrazów olejnych o tematyce mitologicznej. Posiadał prócz tego sporą bibliotekę techniczną, a nawet pisywał artykuły do gazet o rolnictwie. Wiele również podróżował, a oprócz ojczystego języka niemieckiego, znał także francuski, a później polski i rosyjski.
Jego działalność finansowa zakończyła się niepowodzeniem, acz według ówczesnej opinii uchodził za fachowca w swojej dziedzinie. Podkreślano, że był człowiekiem niezwykle pracowitym i energicznym i, wbrew pozorom, niezwykle skromnym. Nawet proces o przemyt tkanin, niespłacanie długów, afera z wykupem bonów, czy wreszcie pobyt w więzieniu za nadużycia w gorzelni, nie zachwiały jego opinii i nie wpłynęły znacząco na sławę.
Zmarł 21 października 1869 roku w Łodzi a pochowany został na starym cmentarzu ewangelickim.